piątek, 20 marca 2009

Bo we mnie jest seksizm

Bynajmniej nie we mnie, a urzędnikach Unii Europejskiej odpowiedzialnych za najnowszy dokument. Dziękujemy za zajęcie się tak ważną sprawą, jaką jest używanie bądź nieużywanie zwrotu Pan/Pani na rzecz zwracania się pełnym imieniem i nazwiskiem. Czekaliśmy na tak ważną ustawę, w końcu koniec z tym paskudnym, semantycznym seksizmem! Mniej lub bardziej (sic!) inteligentni obrońcy równości zwracają uwagę, że ten zwrot jest... dyskryminujący! Czego dowiedzieli się parlamentarzyści z książeczki specjalnie dla nich przygotowanej:

"Autorzy zalecają by w miejscu zwracać się do siebie pełnym imieniem i nazwiskiem i zrezygnować z tradycyjnego zwrotu Mr./Mrs. Dotyczy to także wersji narodowych wyrażenia, czyli m.in. francuskiego Madame/Mademoiselle, niemieckiego Frau/Fraulein czy hiszpańskiego Senior/Seniorita."

Mam rozumieć, że zwrócenie się do kobiety "pani" jest seksistowskie, poniżające i zaburza pojęte zasady równouprawnienia? Zbliżamy się do podziału jak w opowiadaniu Grzędowicza
Weekend w Spestreku. Fascynujący i straszny podział narodów wskutek zakręconych ideologii i poglądów. Ale broszurka nie kończy się na zwrocie do drugiej osoby, dalej możemy przeczytać, że Bruksela chce także zrezygnować ze stosowania nazw zawodów, które "podstępnie" niosą ze sobą rozróżnienie ze względu na płeć, np. strażak, hostessa czy pielęgniarka. (…) Posłowie zamiast słowa "sportowcy" mają używać "atleci", co nie ma już tak jednoznacznie seksistowskiego zabarwienia (ang. "athlets" zamiast "sportsmen"), czy zamiast mówić "mąż stanu", powinni raczej używać zwrotu "głowa państwa" (ang. "head of state" zamiast "statesman"). Oczywistym było, że większość parlamentarzystów wyśmiała ten pomysł. Mimo, iż pomysł nie jest wielogodzinną debatą, a pomysłem paru znudzonych posłów, to sensacja jest. Ale za czyje pieniądze zostało to wydrukowane.. Chyba nie trzeba mówić.

Brak komentarzy: