wtorek, 7 kwietnia 2009

Hurrapetycja

Wszyscy dobrze kojarzymy jak działają petycje. Również inicjatywy społecznościowe są dobrze znane i akceptowane przez społeczeństwo. Jednak często łączy je nazwany przeze mnie naprędce optymizm w jego bardziej spontanicznej formie – hurraoptymizm. Stąd hurrapetycje – petycje, których idea odzwierciedla nasze odczucia, przekonania i uznajemy ją za słuszną. I popieramy bez dłuższego zastanowienia się lub bez zapoznania się z jej treścią (sic!). 

Spotkałem się z projektem zmian w ustawie o zakazie palenia w miejscach publicznych. Pomysł popierany nawet przez palaczy. W końcu nawet palący ma prawo wdychania dymu tylko ze swojego papierosa. A skorzystają wszyscy, bo palacz bierny wdycha znacznie szkodliwszą część palącego się papierosa niż palacz aktywny. Boczny strumień zawiera ponad 30-krotnie więcej dwutlenku węgla i 4 razy więcej nikotyny niż ten wciągany przez palacza. Zwykle też argumenty przeciwników tej nowelizacji są odpierane, chociażby jak ograniczanie wolności obywatelskiej. Czy którykolwiek z oponentów w ogóle przeczytał o wolności obywatelskiej? Nie, po co. Fajnie brzmi i to wystarczy. Wolność obywatelska to także poszanowanie drugiego człowieka, który ma do niej takie samo prawo i niekoniecznie chce zostać wystawiony na rakotwórcze substancje zawartych w tytoniu. Spróbuj wypić jedno piwo (jedno!) na ławce w parku, to narażasz się na mandat. A przecież ani nie szkodzisz nikomu, nie śmierdzi, nie truje… Mimo to – nie wolno. Sam będąc mały mieszkałem w niedużym mieście i widok osoby z najniższych warstw społecznych z alkoholem w dłoni nie zdemoralizował mnie. Nie potrzebowałem ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Rodzice potrafili mi powiedzieć wszystko. Dziś wiele osób rodziców posiada tylko prawnie, a dzieci wychowywać musi społeczeństwo i na każdym kroku zakazuje się produktów dla dorosłych, informuje, ostrzega. A gdzie ich rozum? Czy nikt sam nie potrafi do takich wniosków dojść? Zmierzamy w kierunku pokazanym w filmie Idiokraci, który przejaskrawia sposób myślenia, do jakiego dążymy.

Projekt nie jest ustawą antynikotynową. Nie chcę też pisać jakie to papierosy są niezdrowe. Jednak chcę wyraźniej nakreślić, co niesie za sobą wprowadzenia na hura takiej poprawki i podpisywanie się pod petycjami i e-petycjami w celu jej przyspieszenia. Głównym założeniem jest powstanie palarni o ścisłych wymiarach i oznaczeniach. Minimum 10m2, ściana nie może być krótsza niż 2m, niższa niż 2,5. Pomieszczenie musi być zamykane, wentylowane, nie może się przedostawać dym, oraz nie może stanowić więcej niż 30% powierzchni lokalu. Najlepsze są: obowiązek dostosowania palarni dla osób niepełnosprawnych (bez stopni) i popielniczka wykonana z niełatwopalnych materiałów. W praktyce prowadzi to do absurdów.

Większość lokali gastronomicznych i lokali rozrywkowych nie będzie mogła się dostosować do tych wymogów – chociaż w tej kwestii mają być odstępstwa. Co z tego, że „mają być” jak ludzie już podpisują takiego gniota legislacyjnego, bękarta urzędniczego, który nie służy pożytkowi publicznemu. W Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu takiego zakazu za niespełnienie wymogów zamknięto… shisha bary! Miejsce, gdzie ludzie przychodzą właśnie zapalić. Tylko dlatego, że wcześniej ktoś nie przemyślał projektu, ktoś niekompetentny zatwierdził, a ktoś głupi podpisał. Może kogoś przekonałem, by czytać przed podpisaniem, a nie tylko lecieć na chwytliwy slogan.

Brak komentarzy: