wtorek, 28 kwietnia 2009

Jezus niesie Ci komputer i playstation

Zbliżają się coroczne uroczystości przyjęcia dzieci do grona pełnej wersji katolików, czyli czas pierwszej komunii świętej nadszedł. Wszystkie przygotowania zostają zapięte na ostatni guzik, dzieci na próbach generalnych monotonną barwą głosu przepełnioną znudzeniem recytują wyuczone na pamięć formułki. Wszyscy wiedzą, jak bardzo podziękować proboszczowi, jak stanąć i kiedy dać kwiaty.

Po uroczystości właściwej czas na party! Czasy kiedy dostawało się na komunię zegarek lub BMX z niebieskimi oponami minęły bezpowrotnie. Wujki, ciotki, rodzice chrzestni dwoją się i troją by prezent był jak najkosztowniejszy, najlepszy i bezkonkurencyjny. W Empiku leży pakiet pierwszokomunijny – konsola playstation3 z dołączoną Biblią. Na forach już dostrzegłem tematy „co na komunię do 2 tys. zł?”, „jaki komputer dla chrześniaka do 3000? Ma już XBOX 360”. Od tego dobrobytu niektórym się w głowach i innych częściach ciała poprzewracało i zapomnieli czym jest komunia święta. Chodzi o kwestię religijną, a nie konkurs przed znajomymi kto ile prezentów dostał i liczenia gotówki z kopert. Zamiast symbolicznej gościny i prezentów urządzane są mini wesela z cateringiem i (o zgrozo) nawet jakimiś klaunami. O tempora! O mores! - krzyknąłby ponownie Cyceron, gdyby jeszcze żył lub chociaż przewrócił w grobie, gdyby ten jeszcze istniał. Nie zawiązuje się żadnej więzi z osobą dla której ta uroczystość ma miejsce. Najczęściej malec nie zna większości rodziny i ze zdumionymi oczami przyjmuje prezenty od nieznanych ludzi. Yeah, czuj się jak bejbi dżizas w Betlejem, jak mu mędrcy przynosili dary – też nie kumał. Ale to marne pocieszenie. Chociaż chyba dzieciaki go nie potrzebują. Lepiej przejedźmy się jeszcze raz wokół domu nowym quadem od wujka...

wtorek, 21 kwietnia 2009

Sprawdź swój polski

Masz okazję sprawdzić w łatwy i szybki sposób jak dobrze władasz językiem ojczystym. Test można wykonać w 10 minut i nie jest monotonny – do dzieła!



Pochwal się wynikiem w komentarzu ;)Albo nie, nie rób - powiedz, że to głupota, nuda, ja to i tak umiem. We all know it.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Don't fuck with freedom

Wyrok w sprawie administratorów serwisu The Pirate Bay rozgniewał internetową społeczność. W Szwecji doszło do ulicznych demonstracji, a agregatory treści pełne są wrogich koncernom medialnych komentarzy. Trudno napotkać jakąkolwiek odmienną opinię – w sondażu pisma TheGuardian, ponad 85% respondentów uznało (według ostatnich aktualizacji już 94,4%), że wyrok służy tylko ochronie interesów wielkich korporacji. Tymczasem Piraci uspokajają hasłem: „Don't worry - we're from the internets. It's going to be alright. :-)”. Przypomnę: czterech administratorów zostało skazanych na łączną kwotę ponad 10 milionów złotych (w przeliczeniu) i rok więzienia. Według obrońcy sędzia działał pod naciskiem politycznym, a sam oskarżyciel korzystał z The Pirate Bay.

Ja specjalnie zwlekałem z dzisiejszym postem oczekując, co powiedzą nasze stacje telewizyjne w wiadomościach. Nie zawiodłem się – nie działo się nic. W Szwecji rozzłoszczony tłum internautów (tłum, to było ponad 1000 osób w liczącym niecałe 10 milionów ludzi kraju!) wyszedł protestować na ulicę, a do szwedzkiej Partii Piratów zapisało się 6000 osób jednego dnia. W tym czasie w Polsce mówią o pierdoletach. Cały ten proces był jedną wielką farsą. Skończył się w ten sposób, ponieważ na całą tę akcję łożyły pieniądze wielkie korporacje – jeśli ktoś wierzy, że one chronią interesy artystów, a nie własne, to jest idiotą. Co dał proces? Nic. The Pirate Bay dalej działa, ponieważ serwery nie znajdują się w Szwecji. Polityczno-pieniężny show zakończony. Wygrały pieniądze rozsądniejsze argumenty prokuratora. Politycy wypowiedzieli wojnę całemu naszemu pokoleniu. Rick Falkvinge, przywódca Partii Piratów podczas manifestacji wygłosił mądrą wypowiedź: Nasi politycy to cyfrowi analfabeci – potrzebujemy polityków, którzy nie będą się kłaniać zamorskim potęgom. Fakt – nie tylko w Szwecji mają w rządzie kretynów widzących we wszystkim minusy, nielegal, chcących ograniczać, co tylko się da. Dobrym przykładem jest Open Source, ale jakby nikt nie chciał tego przyjąć do wiadomości!

O gniewie internautów IFPI (Światowa Federacja Przemysłu Fonograficznego) przekonuje się do tej pory. Dziś o północy miała miejsce skoordynowana masowa akcja ataków na serwery IFPI – w chwili gdy to piszę (21:00) ich serwery dalej gryzą piach i są niedostępne. W pełni popieram, dla niezdecydowanych mam ciekawą informację: w wielu krajach (w tym w Polsce) ataki typu DDoS nie są nielegalne, bowiem nie wiążą się one z uzyskaniem dostępu do informacji, do której się nie miało prawa dostępu. Tu nie chodzi o ochronę praw autorskich – tu chodzi o coś więcej. Tak ważny w dzisiejszych czasach PR został całkowicie zniszczony – przecież ci ludzie, którzy wyszli na ulice z pewnością nie kupią płyty od tej organizacji. Pobiorą ją z sieci lub ze strony artysty, pomijając IFPI czy RIAA. Ale najwyraźniej pieniądze przynoszą IFPI szczęście...

piątek, 17 kwietnia 2009

Reklama!

Czym różni się telewizja publiczna od stacji komercyjnych w naszym kraju? Wniosek jest taki, że tylko publiczna TV nie przerywa filmów reklamami. Jeszcze. Wszystkie inne programy już są napakowane do granic możliwości - wszelkie programy rozrywkowe, koncerty, imprezy sportowe są przerywane reklamami. Napisy końcowe i bach - od razu reklamy. A później druga część imprezy. W ten sposób się omija ustawę. Teleturnieje są jeszcze lepsze - kilka razy są przerywane kilkunastosekundowymi spotami o fundatorach nagród. A ustawodawca oczywiście nic złego w tym nie widzi.

Komercyjne stacje już stosują coraz sprytniejsze zabiegi jak nie przeładować przerwy reklamami: po bloku reklam następuje informacja o ciekawych filmach, reklamy fundacji założonych przez stację, po czym kolejne kilkanaście reklam. I trwa to już tyle, że zapominasz, co oglądałeś i że w ogóle oglądałeś jakiś film. Nie będę rozwodził się również o irytującym poziomie głośności reklam znacznie odbiegającym od głośności filmu. Nie ma nic piękniejszego niż wieczorem po cichutku ogladać film i nagle zostać zaatakowanym reklamami z dodatkowymi decybelami.


Publiczna telewizja robi to jeszcze bezczelniej: koniec reklam, prezenter zapowiada gościa w studiu po czym... TAK! Reklamy! A po nich rozmowa z zapowiedzianą osobą. Tego ustawodawca również nie widzi, wszystko w porządku. TVP nie opracowało jeszcze sposobu jak przerwać film reklamami, ale poradzą sobie i z tym. Grożą, że jeśli zostanie zniesiony abonament, wszystko będzie prerywane reklamami. A ja bym chciał, żeby nie było przerywane nic, skoro płacę za to. Ktoś tu jest pazerny i liczy tylko pęczniejącą kasę. A przerywajcie sobie. I tak nie ma co oglądać...

czwartek, 16 kwietnia 2009

Pogrążony w żałobie

Żałoba narodowa - ogłaszana przez władze państwowe po śmierci wybitnej osobistości lub z powodu wielkiej katastrofy. Na czas jej trwania odwołuje się zazwyczaj imprezy masowe i widowiska rozrywkowe (koncerty, rozgrywki sportowe), zaleca się także powściągliwość w zachowaniu oraz zmianę programów telewizyjnych (ograniczenie emisji programów rozrywkowych, komedii, reklam).

W Polsce od 1918 roku ogłaszano żałobę narodową 19 razy. W całej swojej historii USA miały tylko 3 żałoby narodowe. Do 2003 roku żałoba zdarzała się średnio co 8,5 roku. W ciągu ostatnich 5 lat występuja 15 razy częściej - od 2004 nie było roku bez żałoby. Jeszcze nigdy nie dotknęło nas takie pasmo nieszczęść jak w ciągu ostatnich 5 lat :) Jakie były to klęski?

4-18 X 1944: upadek powstania warszawskiego, śmierć prawie 200 000 ludzi. Ogromny wpływ na bieg historii

28-21 V 1981: śmierć kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nie bez powodu nazywano go Kardynałem Tysiąclecia

14 VII 2005: zamach bombowy w Londynie, zginęły 3 Polki. Śmiech na sali

29 I - 1 II 2006: katastrofa budowlana na Śląsku, zginęło 65 osób. Nie zmieniło biegu historii Polski. W czasie trwania tej żałoby na drogach ginie więcej osób niż w trakcie wypadku - nie ogłoszono żałoby

14-16 IV 2009: pożar hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim, 22 ofiary. Ogłoszono żałobę, mimo iż według statystyk straży pożarnej rocznie więcej niż 500 osób ponosi śmierć w płomieniach

Rocznie samobójstwo popełnia ponad 4000 Polaków. Nikt nie ogłasza po nich żałoby narodowej. Każdego dnia ludzie przeżywają radości i tragedie, rodzą się i umierają. Kiedy współczujesz tym, kogo Ci wskażą i smucisz się wtedy, kiedy każą Ci być smutnym, to nie oznacza, że jesteś dobrym człowiekiem. To oznacza, że jesteś człowiekiem, który za dużo patrzy w telewizor, a za mało myśli.

Miej serce tam, gdzie ma być, a rozum tam, gdzie jego miejsce.

I nie pomyl ich miejscami...

wtorek, 14 kwietnia 2009

Klub grubasów

Nie odkryję Ameryki, jeżeli powiem, że jej mieszkańcy do inteligentów nie należą. Chciałbym się skupić na sposobie ich odżywiania. Ale nie tylko tam jest to problem. Do polskich przychodni już trafiają otyłe sześciolatki z objawami astmy, cukrzycy i chorób układu krążenia.

Absolutną rekordzistką w otyłości i głupocie jest odpowiednio 7-letnia Jessica i jej matka, zamieszkujące Chicago. Śmiało mogę powiedzieć, że jest ono cięższe niż jakakolwiek osoba czytająca tego bloga, a możliwe ze mógłbym akceptować nawet osobę towarzyszącą. 222 kilogramy – tyle waży siedmiolatka! W ciągu 4 lat trzykrotnie zwiększyła swoją wagę, więc daje to około pół kilograma więcej co tydzień. Pierwszy triumf otyłości był po osiągnięciu 100kg – dziewczynka nie potrafiła klasnąć dłońmi nad głową. Finał historii Jessici był taki, że lekarze uratowali dziecko, które już nie mogło chodzić, zmuszając je do diety. Dziś waży 55kg i czeka na operacyjne usunięcie nadmiaru skóry wytworzonej podczas tycia (10kg).

Smutne? Sami jesteśmy sobie winni. Tłuszcz i cukier prosty są najlepszymi nośnikami smaku, więc potrawy je zawierające są po prostu smaczne i chętniej je jemy. Dieta nie załatwia za nas problemu nadwagi, na samym dole piramidy żywieniowej znajduje się aktywność fizyczna. W Polsce zwolnienia z wuefu są coraz powszechniejsze, co w połączeniu z opisywaną przeze mnie wcześniej dysleksją zrobi z Ciebie stuprocentowego kretyna. 97% sześciolatków je słodycze, a niemal połowa kilka razy w tygodniu. Nie pomagają również kampanie reklamowe, które tylko zachęcają do jedzenia słodyczy. A kampanii przeciwko otyłości nie widać, mimo że do 2015 roku 2,3 miliarda osób będzie miało nadwagę. Przez ostatnie 20 lat w Polsce trzykrotnie zwiększyła się liczba dzieci z nadwagą. Niby coś w tym kierunku się dzieje – projekt ustawy likwidujący w gimnazjalnych sklepikach słodycze jest wprowadzany w życie, a wieloletni niewypał w postaci zakazu reklamowania tychże dalej leży w powijakach. Co z tego, skoro pomimo zakazu reklamy alkoholu i tytoniu w telewizji te marki nie wyginęły i mają się całkiem dobrze. Sam posiadam w ofercie programów TV kilka traktujących o kulinariach, ale żaden nie mówi o zdrowszym odżywaniu, ale o przygotowywaniu jedzenia, nikt się nie zastanawia czy to zdrowe, jak unikać otyłości… A czy to tak trudno włożyć w ramówkę? 

Badania Instytutu Matki i Dziecka wykazują, że dzieciaki jedzą za dużo mięsa (tak, pysznego mięska ze sklepów, na które nie patrzysz i kupujesz takie ze skórkami i kopytami w składzie!), a za mało warzyw. Surowych, a nie miksowanych soczków i innych wynalazków. Twoją przygotowaną misternie dietę zepsuje podjadanie między posiłkami, można być tego pewnym w 100%. Obok anoreksji i bulimii groźna jest również ortoreksja: obsesyjne dbanie o zdrową dietę. Wtedy nietrudno o całkowite wykluczenie niektórych składników z diety. Grubasy, które obżerają się obsesyjnie, anorektyczki, które nie są w stanie zjeść liścia sałaty przez cały dzień (żółwie domowe to potrafia!) czy opętani ideą zdrowego żywienia ortorektycy – wszyscy sprowadzili swoje życie do kwestii jedzenia. Mimo, że bez niego nie da się żyć, to nie jest to sens życia i warto coś robić, mieć przyjaciół czy hobby.

Na koniec kilka słów o otyłości od bezwzględnego komika Rickiego Gervaisa:)

piątek, 10 kwietnia 2009

Reguła większości

Czy inni decydują za nas? Czy jestem samodzielną i niezależną osobą? W biznesie, życiu prywatnym, decyzjach, w zakupach, preferencjach artystycznych i estetycznych? Każdy z nasz odpowie natychmiast, że tak. W końcu wybieramy różne produkty, pluralizm podaży, umożliwia nam niezależność w podejmowaniu określonych wyborów i decyzji. Ale kto się zastanawiał czy nie robi tego na użytek innych? Żeby inni postrzegali nas jako indywidualistę i wyróżniali nas z szarego tłumu w mgnieniu oka.

Poszukujemy pomysłów na swoją niepowtarzalność. Badania socjologów jednak i tak nas rozszyfrowują. Nasze potrzeby i preferencje są identyfikowane i wkrótce otrzymujemy produkty, usługi takie jakie wymagamy, dające nam możliwość wyróżnienia się, potwierdzenia swojej unikalności. Daje to nam możlliwość zaistnienia jako indywiduum, tyle że znowu znajdujemy się w pewnej grupie większościowej, tzw. klientów nietypowych, indywidualistów. W ten sposób niepowtarzalność została sklasyfikowana. Tłum społeczny pójdzie do kina na wybitną produkcję obsypaną Oskarami, bo wszyscy to obejrzeli, film musi być swietny! A co z filmem, który nie dostał tylu nagród? Nie obejrzę go, przecież nikt go nie docenił. Z kim ja o nim porozmawiam?

Reguła większości prowadzi nasze działania do ekstremalnych granic naszych możliwości, nie przewidzianych przez naturę. Najwyższy człowiek, najszybsze auto, najsilniejszy mężczyzna, największe zyski... Człowiek prześciga się ze sobą. Mówiąc inaczej reguła większości prowadzi nasze społeczeństwa do sfery oderwanej od naturalnych korzeni (wszystko jest wytworem człowieka), mówiąc inaczej - do absurdu. Prowadzi to do zanikania własnych przekonań, opinii: "skoro ich jest więcej to ja chyba nie mam racji". Poszukując unikalności pragniemy wyjść poza koncepcję zwykłego społeczeństwa. Jednostki naprawdę indywidualne muszą przyjąć postawę życia paradoksalnego. Są mniejszością i aby coś zmienić, muszą ustanowić większość. Mniejszość nie wywrze żadnego wpływu i nie wprowadzi zmian. Żyjąc w świecie większości nie będziemy indywidualistami.

środa, 8 kwietnia 2009

O butelkach film

Dziś nie będę przemęczał szarych komórek i zachęcę do obejrzenia prawie półgodzinnego filmu na temat wody w butelkach - po co jest produkowana i czy różni się czymś od zwykłej. 

wtorek, 7 kwietnia 2009

Hurrapetycja

Wszyscy dobrze kojarzymy jak działają petycje. Również inicjatywy społecznościowe są dobrze znane i akceptowane przez społeczeństwo. Jednak często łączy je nazwany przeze mnie naprędce optymizm w jego bardziej spontanicznej formie – hurraoptymizm. Stąd hurrapetycje – petycje, których idea odzwierciedla nasze odczucia, przekonania i uznajemy ją za słuszną. I popieramy bez dłuższego zastanowienia się lub bez zapoznania się z jej treścią (sic!). 

Spotkałem się z projektem zmian w ustawie o zakazie palenia w miejscach publicznych. Pomysł popierany nawet przez palaczy. W końcu nawet palący ma prawo wdychania dymu tylko ze swojego papierosa. A skorzystają wszyscy, bo palacz bierny wdycha znacznie szkodliwszą część palącego się papierosa niż palacz aktywny. Boczny strumień zawiera ponad 30-krotnie więcej dwutlenku węgla i 4 razy więcej nikotyny niż ten wciągany przez palacza. Zwykle też argumenty przeciwników tej nowelizacji są odpierane, chociażby jak ograniczanie wolności obywatelskiej. Czy którykolwiek z oponentów w ogóle przeczytał o wolności obywatelskiej? Nie, po co. Fajnie brzmi i to wystarczy. Wolność obywatelska to także poszanowanie drugiego człowieka, który ma do niej takie samo prawo i niekoniecznie chce zostać wystawiony na rakotwórcze substancje zawartych w tytoniu. Spróbuj wypić jedno piwo (jedno!) na ławce w parku, to narażasz się na mandat. A przecież ani nie szkodzisz nikomu, nie śmierdzi, nie truje… Mimo to – nie wolno. Sam będąc mały mieszkałem w niedużym mieście i widok osoby z najniższych warstw społecznych z alkoholem w dłoni nie zdemoralizował mnie. Nie potrzebowałem ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Rodzice potrafili mi powiedzieć wszystko. Dziś wiele osób rodziców posiada tylko prawnie, a dzieci wychowywać musi społeczeństwo i na każdym kroku zakazuje się produktów dla dorosłych, informuje, ostrzega. A gdzie ich rozum? Czy nikt sam nie potrafi do takich wniosków dojść? Zmierzamy w kierunku pokazanym w filmie Idiokraci, który przejaskrawia sposób myślenia, do jakiego dążymy.

Projekt nie jest ustawą antynikotynową. Nie chcę też pisać jakie to papierosy są niezdrowe. Jednak chcę wyraźniej nakreślić, co niesie za sobą wprowadzenia na hura takiej poprawki i podpisywanie się pod petycjami i e-petycjami w celu jej przyspieszenia. Głównym założeniem jest powstanie palarni o ścisłych wymiarach i oznaczeniach. Minimum 10m2, ściana nie może być krótsza niż 2m, niższa niż 2,5. Pomieszczenie musi być zamykane, wentylowane, nie może się przedostawać dym, oraz nie może stanowić więcej niż 30% powierzchni lokalu. Najlepsze są: obowiązek dostosowania palarni dla osób niepełnosprawnych (bez stopni) i popielniczka wykonana z niełatwopalnych materiałów. W praktyce prowadzi to do absurdów.

Większość lokali gastronomicznych i lokali rozrywkowych nie będzie mogła się dostosować do tych wymogów – chociaż w tej kwestii mają być odstępstwa. Co z tego, że „mają być” jak ludzie już podpisują takiego gniota legislacyjnego, bękarta urzędniczego, który nie służy pożytkowi publicznemu. W Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu takiego zakazu za niespełnienie wymogów zamknięto… shisha bary! Miejsce, gdzie ludzie przychodzą właśnie zapalić. Tylko dlatego, że wcześniej ktoś nie przemyślał projektu, ktoś niekompetentny zatwierdził, a ktoś głupi podpisał. Może kogoś przekonałem, by czytać przed podpisaniem, a nie tylko lecieć na chwytliwy slogan.

piątek, 3 kwietnia 2009

Mam małego


Netbooka mam. Małego. Jak już mam blog o wszystkim i o niczym, to będzie też o komputerach. Wbrew pozorom 9" to nie jest tak mało jakby się wydawało (oczywiście mam na myśli matrycę, to taka dygresja do tytułu posta). Ale już zamieniam się w recenzenta i już opisuję, co za przyjemności i nerwy sobie zafundowałem. Będzie nudno i komputerowo.

Acer postanowił dołączyć do konkurencji i wprowadził na rynek Aspire One - kolejny używający specjalnie przystosowanego do netbooków procesora Intel Atom. Miałem okazję nabyć egzemplarz wyposażony w dysk SSD 8GB i 1GB RAM. Tak, oryginalnie byl na nim Linux, ale postanowiłem sprawdzić, co potrafi na XP na beztalerzowcu. I to nie Home, ale Professional.

Zanim przejdę do relacji z działania systemu tego 9" malucha, zacznę od wrażeń estetycznych i budowy. Wersja, która opisywuję ma kolor biały (jeśli mam być dokładny - perłowy, a nie perfidny biały szpitalny) - kwestia gustu, ale moim zdaniem inne są po prostu brzydkie. Bardzo dużym plusem jest waga - poniżej kilograma, oraz rozmiar: mniejszy od kartki A4 o jakies 50x50 mm. Z lewej strony netbooka znajduję się złącze zasilania (35W zasilacz produkcji Lite-On, pierwsze skojarzenie, to zasilacz od nagrywarki DVD), wyjscie D-SUB, LAN (RJ-45), wylot wentylatora, złącze USB i Storage Expansion, służący do powiększania pojemności skromnego, 8-gigabajtowego dysku SSD o kolejne 8GB (podobno można użyć SDHC nawet o pojemności 16GB, ale to juz dla maniaków). Na prawej ściance znajdziemy miejsce na zabezpieczenie Kensington, czytnik kart SD/MMC, 2x USB i wyjscie na słuchawki i mikrofon. Z przodu znajdują się głośniki (całkiem przyzwoite jak na takiego mikrusa, jednak trochę basu ktoś skradł...) i dyskretny przełącznik WIFI. Nad nim umieszczono diodę kontrolną sieci bezprzewodowej, wraz z drugą diodą, której przeznaczenie jest mi nieznane - nigdy się nie świeciła. Myślę, że była przeznaczona do modułu bluetooth, którego Aspire One niestety nie posiada.

Netbooka wyposażono w kamerkę internetową, nienajgorszej jakości zresztą - w każdym razie bije na głowę moja Creative Live! Cam, jesli chodzi o ostrość. Dość nietypowo ułożono klawisze touchpada - po obu jego stronach. Trzeba sie przyzwyczaić, a nie jest to proste. No dobra - beznadziejne są. W dodatku naciśnięcie wymagają dużej siły i generuje głośny klik. Plus za możliwość łatwego wyłączenia touchpada (Fn+F7), ale brakuje obszaru wydzielonego dla scrolla. Klawiatura reaguje na naciskane klawisze dobrze, jest precyzyjna i nie mogę powiedzieć o niej złego słowa. Trochę czasu zajmuje przyzwyczajenie się do klawisza menu kontekstowego naciskanego mylnie na przemian z prawym altem. Głośność i jasność matrycy umieszczono na strzałkach - moim zdaniem można było przemyśleć pokrętło głośności, ale nie jest źle.

Nie jestem fanem błyszczących matryc, ale w połączeniu z takim samym obramowaniem sprawia bardzo estetyczne wrażenie. Po zamknięciu obudowy możemy podziwiać błyszczącą, perłową klapę (to naprawdę ładnie się prezentuje!) i diody kontrolne, a maksymalny kąt rozwarcia wynosi 148 stopni - wystarcza. Klapa nie posiada żadnych zaczepów, zamyka się sama już przy niedużym kącie. Dużym minusem są bardzo małe kąty widzenia w pionie - wystarczy lekko się przesunąć, by obraz nie był idealny. Nieco irytować może wentylatorek - włącza sie po kilkudziesięciu sekundach od uruchomienia komputera i pracuje większość czasu. Na szczęscie nie jest głośny, chyba że katujemy netbooka jakąś gierką.

Czas na opisanie, jak sprawuje się netbook pod kontrolą systemu Windows XP Professional. Początki były bolesne. Mimo bardzo szybkiego startu netbook miał tendencję do bardzo częstego mielenia (dość wolnym zresztą) dyskiem Solid State. Sprawia wrażenie, jakby nie radził sobie z przetwarzaniem wszystkich informacji, nawet jeśli nie ma ich dużo - jedno okno IE również potrafi się na pare sekund zamrozić, aż praca dysku ustanie. Nie zapominajmy jednak, że to jest okrojony procesor o częstotliwości 1.6GHz. Dużą ulgę przynosi instalacja Service Pack 3 i późniejszych aktualizacji oraz zmiana prefetchowania na boot-time. Jakby po złości, wszystkie operacje wykonywane na standardowej stacji roboczej miały odwrotny efekt na netbooku. Defragmentacja Raptora w pececie przyspieszała jego pracę, a SP3 spowolnił - w Acerze zupełnie odwrotnie. Oglądanie wideo czy instalowanie dużych aplikacji potrafi zabić sprzęt na dobre pare minut lub przycinać na kilka sekund (SP3 ukończył instalację po niecalych 2 godzinach). Należy pamiętać, że to netbook - nie notebook, ani mobilna stacja robocza i do czego został przeznaczony. Żeby zabrać go ze sobą w podróż, napisać e-mail czy odwiedzić parę stron - nadaje się bardzo dobrze. Bateria wytrzymuje nieco ponad dwie godziny, co wystarcza do pracy z mniejszymi klawiszami niż standardowe. Dłuższa praca może spowodować ból pleców.

Przeprowadziłem również minitest przeglądarek. Do zawodów stanęły IE6 (preinstalowany razem z systemem), Opera i Safari w najnowszych wersjach. Test nie polegał na poprawnym wyświetlaniu stron czy testach ACID. Sprawdzałem wyłącznie, która przeglądarka będzie zamrażać się najrzadziej i która zaoferuje najszybsze wczytywanie stron oraz funkcjonalność. Firefox nie brał udziału w teście, ze względu na wycieki pamięci znane i nienaprawione od wersji 1.0. Ogólny ranking prezentuje się identycznie jak przedstawiona lista. Safari zdecydowanie chodziło najgorzej i praca z nim była udręką. Palma pierwszeństwa za funkcjonalność należy się Operze.

Wśród konkurencji wyróżnia go cena. Jest o wiele niższa od netbooków HP i porównywalna z EeePC, jednak Acer jest lepiej wyposażony. Chyba śmiało mogę powiedzieć, że jest to model wybitnie przenośny i mobilny, zmieści się nawet w damskiej torebce (i to z zasilaczem!). Jedyne co mnie martwi, to że żaden sklep nie potrafił mi zaproponować pokrowca lub torby do niego w realnej cenie. Udało się nie wyrzucić pieniędzy w błoto.

środa, 1 kwietnia 2009

Speak polish or die!

Mamy prima aprilis, żarty przygotowane. Więc teraz dość długa, poważna notka na temat ortografii, interpunkcji i wszystkich innych uroków polskiej gramatyki. To nie jest post dla purystów językowych, bo założę się, że Ty też robisz błędy. Ja już z nudów nie poprawiam znajomych, a okazje nadarzają się notorycznie.

Na poczatek parę rodzynków, czyli błędy spotykane najczęściej. Dla utrudnienia formy z błędem są przekreślone, żeby nie szło ich zapamiętać:

WZIĄĆ - wzionc, wziasc, wzionsc, wziąźć.

KTÓRY - ktury

UMIEM - umię

LEPSZY - leprzy

W OGÓLE - wogle, wogóle, wogule

SKĄD - z kont, z kond, zkont, zkąt, skont, skond...

PRÓBUJE - próbóje

NA RAZIE - narazie

TEMPO, ale TĘPY

CHOCIAŻ - chociasz, chociarz

WŁĄCZAĆ - włanczać, włańczać, włonczać

WZIĄĆ - wziąść, wzioń(ś)ć

ZNIENACKA - z nienacka

DWUTYSIĘCZNY, ale DWA TYSIĄCE DZIEWIĄTY - dwutysięczny dziewiąty

ORYGINALNY - orginalny

NUŻ (zwrot 'a nuż') i NÓŻ (sztucieć, element zastawy stołowej)

KUPOWAĆ - kupywać, ale PRZEKUPYWAĆ

SPADAĆ w dół

WRACAĆ SIĘ z powrotem

Z POWROTEM - spowrotem

PRZESZEDŁEM - przeszłem

WYGLĄDA - wyglonda

ZACZĄŁEM, WZIĄŁEM - zaczołem, wziołem

NIENAWIDZIĆ - nie nawidzić, nie nawidzieć

Przykłady można mnożyć. Ja jestem dumny ze znajomości gramatyki, bo czułbym się zażenowany pytając znajomych jak się pisze jakieś słowo. Jeszcze kilkanaście lat temu dysleksja  była rzadkim zjawiskiem, teraz ma ją 40% uczniów, a zasłania się nią znacznie więcej (przypomina mi się tekst: "jestem zmęczony i dlatego robię błędy" - taaa :). Dysleksja czy też dysortografia, nawet stwierdzona, powinna być leczona. A najczęściej dzisiejsza młodzież gimnazjalna i postgimnazjalna uważa, że ten papierek załatwia wszystko. Pewnie niejedna osoba potwierdzi, że traktowanie osób z dysleksją w szkole jest nie fair w stosunku do reszty uczniów. Też w swojej klasie to przechodziłem (jakoś do ósmej klasy nikt nie miał problemów, dziwne), aż się zmieniła nauczycielka.Ta, na prośbę dyslektyków o ulgi z racji schorzenia, zleciła im dodatkowe zadania do robienia. Nagle dysleksja się skończyła, a zadania robiła jedna osoba, co zresztą zaowocowało poprawą ortografii. Teraz małe FAQ dla pewności w pisaniu :)

Ad 1 czy ad. 1 ? 
Słowa ad używa się w tekstach pisanych jako odsyłacza do punktów wyżej podanego planu, np.: 
1. Sprawy finansowe. 
2. Sprawy kadrowe 
3. Wnioski 
Ad 1 (...) 
Ad 2 (...) 
Po słowie ad nie stawia się kropki, gdyż nie jest ono skrótem, lecz łacińskim słowem o znaczeniu 'do'. 

Czy poprawne jest sformułowanie adres zamieszkania? 
Sformułowanie to jest nielogiczne, a co za tym idzie również niepoprawne. Najczęściej używane jest w kwestionariuszach urzędowych, gdzie powinno być zastąpione sformułowaniem miejsce zamieszkania albo adres - stały, tymczasowy. 

Bez dania racji czy bez zdania racji? 
Poprawna forma brzmi bez dania racji. Błąd w jego pisowni wynika z niepoprawnej wymowy. Wątpliwości rozwiewają się, gdy przywołamy znaczenie tego wyrażenia - zrobić coś bez dania racji, to zrobić coś bez powodu, a przynajmniej bez jego podania. 

Biznesmen ale businesswoman. 
Słowo businessman uległo spolszczeniu i zwykle jest pisane biznesmen. Dopuszczalna jest jednak podwójna pisownia. Businesswoman, nowsze zapożyczenie, należy pisać jeszcze zgodnie z oryginałem. W dalszym ciągu bowiem słowo to traktuje się jako cytat z angielskiego, a nie jako wyraz przyswojony w naszym języku. 

Brać się do czego czy za co? 
W języku potocznym częściej używane są wyrażenia z przyimkiem za, ponieważ odbiera się je jako bardziej ekspresywne. Wyrażenia te rażą jednak w języku oficjalnym, dlatego lepiej ich wówczas unikać.   

Kiedy można używać zaimka co? 
Jedynie w języku potocznym można używać zaimka co zamiast innych, wyspecjalizowanych w swojej funkcji zaimków względnych: kto, który, jaki, ile. Zdanie: Znam kogoś, co to zrobi, dopuszczalne jest w języku potocznym, w oficjalnym zaś powinno brzmieć: Znam kogoś, kto to zrobi. 

Co dzień, codziennie. 
Co dzień, na co dzień, co dnia piszemy rozdzielnie, łącznie zaś piszemy codziennie, codzienny. Zasada ta odnosi się również do pisowni co tydzień, co miesiąc, co rok i cotygodniowo, comiesięcznie, corocznie. 

W cudzysłowie czy w cudzysłowiu? 
Poprawna forma miejscownika, to w cudzysłowie. Rzeczownik ten odmieniamy tak jak rów, a więc: rowu/cudzysłowu, rowowi/cudzysłowowi, rowem/cudzysłowem, w rowie/ w cudzysłowie. 

Do siego roku czy dosiego roku? 
W tych popularnych życzeniach noworocznych często popełniamy błąd. Pisownia do siego roku wynika z faktu, iż w wyrażeniu tym zachowała się forma dawnego zaimka si. Do siego roku znaczyło dosłownie 'do tego następnego roku'. Fakt, iż dzisiaj życzenia te są właściwie niezrozumiałe sprawia, że zapisujemy je w bezsensowny sposób. 

Kiedy piszemy dr a kiedy dr.? 
Kropka po skrócie oznacza opuszczenie ostatnich liter formy skracanej. Piszemy zatem dr Kowalski ale dr. Kowalskiego. W liczbie mnogiej skróty dr i mgr można podwajać, co jest wygodne, jeśli lista nazwisk jest długa, np. Głosowali dr dr Kowalski, Nowak i Zawadzki. Możemy też napisać: Głosowali drowie: Kowalski, Nowak i Zawadzki, ale ta pisownia jest rzadziej stosowana. 

Ds. czy d/s? 
Obie postaci skrótów wyrażenia do spraw są poprawne. W skrótach polskich powinno się unikać znaków nieliterowych, dlatego zalecana jest pisownia ds. Podobnie jest w przypadku wyrażenia wyżej wymieniony. 

Dni i dnie. 
W liczbie mnogiej występują dwie formy oboczne, dni i dnie, jednak z liczebnikami używa się tylko pierwszej (dwa dni). Miejscownik liczby pojedynczej brzmi dniu. W stylu starannym, urzędowym nie należy używać sformułowania na dniach, można je zastąpić słowem wkrótce, można także powiedzieć w tych dniach, lada dzień lub w najbliższym czasie. 

Ilość, liczba. 
Wyrazowi ilość towarzyszy rzeczownik niepoliczalny, nie używany z liczebnikiem, np. ilość powietrza. Używa się go również wtedy, gdy chodzi o liczbę bardzo dużą, np. nieopisana ilość wrażeń. Wyraz liczba łączy się zaś tylko z rzeczownikami policzalnymi, np. liczba pasażerów. 

Mnie/mi, ciebie/cię, tobie/ci, jego/go, jemu/mu, siebie/się. 
W odmianie zaimków ja, ty, on, się występują formy akcentowane: mnie, ciebie, tobie, jego, jemu, siebie oraz nie akcentowane: mi, cię, ci, go, mu, się. Form akcentowanych używa się tylko wówczas, gdy zachodzi potrzeba położenia na nie nacisku, a także wtedy, kiedy zaimek znajduje się na początku zdania. W innych przypadkach należy stosować formy nie akcentowane zaimków. 

Czy wyrażenie iść po najmniejszej linii oporu jest poprawne? 
Mimo, iż jest to najczęściej używana forma tego wyrażenia, nie jest ona poprawna. Właściwa postać, to: iść po linii najmniejszego oporu. Tylko w takiej formie wyrażenie to notowane jest przez słowniki. 

Na dziś, na dzień dzisiejszy, w dniu dzisiejszym. 
Sformułowania typu w dniu wczorajszym, na dzień dzisiejszy uważane są za znamiona wyższego stylu. W rzeczywistości, te urzędowe konstrukcje niedobrze brzmią wtedy, gdy mówimy o rzeczach codziennych, rażą także w sytuacji oficjalnej. Dlatego słowniki poprawnościowe zalecają używanie prostszych sformułowań. 

Na pewno, ale naprawdę. 
Podobieństwo tych wyrażeń sprawia, że często są błędnie pisane. Niestety ich pisowni nie towarzyszy reguła, którą w razie wątpliwości można sobie przypomnieć. Oprócz naprawdę, łączną pisownie mają jeszcze wyrazy: doprawdy, wprawdzie, zapewne i zaprawdę. 

Czy można używać wyrażenia okres czasu? 
Używać oczywiście można, ale rzadko stosowane jest ono zasadnie. Prawie zawsze jest pleonazmem (konstrukcja, której składniki powtarzają tę samą treść) i powinno być zastąpione albo słowem okres, albo słowem czas. W języku potocznym rozpowszechnione są również wyrażenia typu rok czasu, tydzień czasu. Konstrukcje te są niepoprawne, bowiem rzeczowniki takie jak rok, miesiąc czy tydzień zawsze odnoszą się do czasu. Umieszczanie koło nich słowa czas jest zbyteczne. 

Czy powiedzenie na przestrzeni roku jest poprawne? 
Wyrażenie na przestrzeni używane jest w utartych powiedzeniach: na przestrzeni wieków i na przestrzeni dziejów, i tak naprawdę do tych dwóch związków wyrazowych powinno się ograniczać. Im krótszy czas, o którym mowa, łączenie jego nazwy z wyrażeniem na przestrzeni bardziej razi. 

Półgodzina, pół godziny. 
Konstrukcje przed pół godziną i po pół godzinie, są błędne. Powyższe zdanie powinno brzmieć: Przyszedłem przed półgodziną lub Przyszedłem przed pół godziny. Tylko takie zapisy uznawane są za poprawne. 

Przypadek czy wypadek. 
Często używamy tych słów wymiennie zapominając, że słowo przypadek podkreśla losowość, nieznaną przyczynę zdarzenia, wypadek zaś jest na ogół jakoś umotywowany. W wyniku błędnego stosowania tych słów, słyszymy na przykład, że Zdarzają się przypadki podpaleń lasów. Można oczywiście mówić w najlepszym wypadku lub w najlepszym przypadku, w wypadku zatrucia lub w przypadku zatrucia, należy jednak pamiętać, że wyrażenie na wszelki wypadek jest jedyną poprawną formą. 

Jak odczytujemy i zapisujemy daty? 
Przy odczytywaniu daty, nazwa miesiąca powinna występować w dopełniaczu. Powiemy więc: Pierwszy stycznia przypadł w sobotę, Dziś jest dziewiąty kwietnia. Przy wyborze liczebnika porządkowego oznaczającego dzień miesiąca, żeby ustrzec się błędu, najlepiej dodawać w myśli słowo dzień: przyjechać (dnia) piątego lipca, wrócić po (dniu) piątym lipca.

Zwyczaj zapisywania daty obowiązujący w języku polskim: 
- na pierwszym miejscu znajduje się oznaczenie dnia, na drugim miesiąca, a na trzecim - roku; 
- dzień i rok oznaczone są cyframi arabskimi; 
- miesiąc zapisujemy cyframi arabskimi, rzymskimi lub słowami; 
- jeżeli miesiąc jest oznaczony cyframi arabskimi, stawiamy po nich kropkę; ten sam znak umieszczamy po cyfrze oznaczającej dzień; 
- jeżeli miesiąc jest oznaczony cyframi rzymskimi, nie piszemy kropki ani po nich, ani po poprzedzających go cyfrach arabskich. 

Czy sformułowanie w miesiącu sierpniu jest poprawne? 
Powyższe sformułowanie jest oczywiście niepoprawne. Sierpień to tylko nazwa miesiąca, dlatego dodawanie przed tym słowem wyrazu miesiąc jest zbyteczne.

Tę książkę czy tą książkę? 
Użycie formy tą w bierniku liczby pojedynczej rodzaju żeńskiego (tą książkę) jest dopuszczalne tylko w języku mówionym. W języku pisanym jedyną poprawną formą jest tę książkę. 

W każdym razie czy w każdym bądź razie? 
Powiedzenie w każdym bądź razie jest niepoprawne, choć dopuszczalne w języku mówionym. Zawiera przemieszane składniki dwóch innych zwrotów: w każdym razie i bądź co bądź. 

Jak należy powiedzieć: przekonujący dowód czy przekonywujący dowód? 
Należy powiedzieć: przekonujący dowód, albo używając starszej formy: przekonywający dowód. Forma przekonywujący, używana niestety najchętniej, jest niepoprawną mieszanką obu form zalecanych. 

Wrocławowi czy Wrocławiowi? 
Wrocław ma odmianę miękkotematową: Wrocław, Wrocławia, Wrocławiowi, Wrocław, Wrocławiem, o Wrocławiu. Tak samo odmieniają się m.in.: Bytom, Radom, Oświęcim, Okocim, Zakroczym, Jarosław.

Warto umieć ortografię. Jak często powtarzam: pisanie z błędami to jak podawanie na powitanie obsmarkanej ręki i brak poszanowania rozmówcy.