poniedziałek, 23 października 2017
Zabij siebie
piątek, 14 maja 2010
Danonek dla głupiego dziecka od głupiej mamusi
Rozpisałem się, a miało być o Danonkach, głównie o mocno reklamowanych produktach firmy Danone: rzeczone oraz Actimel. Pierwszy z nich, specjalnie wystosowany by wspomagać rozwój dzieci, blablabla... Wytworzone przez niedorozwój speców od reklamy slogany wciskają kit, że jak mi dziecko rośnie, to organizm jest na tyle debilny, iż wydłużając kości zapomni o tym, by mieć wapno i inne niezbędne minerały w zapasie. Bo jak wiesz, rodzisz się z zapasem wapna i żeby kości były zdrowe, musisz Danonki wsuwać, bo kości są z ciasta i ubytki w nich są nieuniknione! Ktokolwiek w to wierzy, jest w mylnym błędzie... Za czasów mojego dzieciństwa jedynym danonkiem czy jogurtowym rarytasem był waniliowy serek homogenizowany albo twaróg ze śmietaną na słodko. A jaki wtedy byłem szczęśliwy, mimo że nie dołączano mi patyczków, naklejek, zabawek...
Kolejne poronienie dział marketingu ma za sobą, jest nią reklama Actimela. "70% odporności bierze się z brzucha, a tam działa Actimel". Celowe tu jest nawiązanie, że działa on w brzuchu, a jeszcze bardziej celowe jest to, że nie powiązują go w ogóle z odpornością, bo to PKT (pilotowy klikacz telewizyjny) sobie sam w całość zlepi. Jakie może być działanie Actimela? Np. uczucie sytości. Działa w brzuchu? Działa. Można jeszcze obstrukcje dostać, ale wtedy to actimel już więcej organów pobudza. Ale że na odporność dziala? Nieee, my tak nie mówiliśmy.
W reklamie Danio mamy przykład do kogo adresowane są produkty Danone. Młody chłopak podchodzi do lodówki i stwierdza, że nie ma nic do jedzenia, a od tyłu zaczyna dobierać się do niego pluszak. Jest to rodzina daleka od oświecenia intelektualnego, skoro leży taka pyszna kiełbasa, a on jej nie tknie. Rozważam też opcję, że rodzice go nie kochają i każą mu jeść Danio, a sobie zostawiają lepszą kiełbaskę. Ostatecznie wersja ultimate: "i tak masz raka, szkoda Ci mięso dać i zdrowo odżywiać".
sobota, 16 stycznia 2010
Nie chcę 3D
Zostałem zaciągnięty do kina na projekcję 3D, wychwalanego i zbierającego wszelkie słuszne lub nie nagrody - Avatar.
Nigdy bardziej nie cierpiałem w Multikinie. Już sam fakt używania okularów wielorazowego użytku mówi za siebie, jak brudne i zużyte były. Efekt 3D zrobił na mnie wrażenie "łaaał" przez pierwsze 5 sekund. Dosłownie! Całą przyjemność oglądania filmu zabiła niewygoda gadżetu. Czy nie można projektując wymyślić czegoś, co się wygodnie będzie nosiło? 1/3 filmu byłem zmuszony oglądać w "dwuwymiarze", zresztą sam film w wielu momentach trójwymiarowy nie był. Być może duża styczność z gadżetami złagodziła "łał" oczekiwane przez producentów od zwykłych zjadaczy chleba.
Na pewno nie trzeba być ekspertem ani profesorem, by wysnuć wniosek, że 15 czy 20 minut reklam przed filmem zaowocuje tym, że bardzo dobrze zapamiętam, czego nie kupować po wyjściu z seansu. M.in. Opel i Goplana mieli w tym swój udział, że ich produkty w już ogóle nie są brane pod uwagę, za to, że mi trują przed seansem swoimi wyrobami. Reklamy mam w TV i to bez specjalnej dopłaty. Płacisz, nie wymagaj, cierp.
czwartek, 31 grudnia 2009
Barany Boże
Fakty. Bo one sie liczą - całun turyński jest wykonany splotem skośnym, który zaczęto stosować ponad 1000 lat po ukrzyżowaniu Chrystusa, co przechyla szalę na korzyść mojej świetnej teorii, albo każdej innej, jaką spotkacie. Wykonano go z jednego kawałka płótna, co na to ewangelia św. Jana? Ano Jan pisze tak:
"Piotr wszedł do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na głowie Jezusa, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu"
Chciałbym zapytać w tym momencie katolika: św. Jan czy całun jest oszustwem? Nawet tęgie głowy Kościoła przymocowane do tęgich ciał od setek lat mają problem i nie mogą go uznać za prawdziwy, bądź nie. Pewnie nawet po 666. latach się nie zdecydują (świetna data dla scjentologów i innych oszołomów, np. na kolejny koniec świata). Podpowiem, że nie ma co winić ewangelisty, gdyż ten opisał tradycyjne chowanie zmarłych w tamtym okresie.
Posta dedykuje Małgorzacie - zaogniłaś mi nieco przygaszony ferwor walki z formacją, której lata świetności można określić mało chlubnym Dark Age.
piątek, 25 grudnia 2009
Et gustibus disputandum
Dzisiejsza demokracja, czyli "większość ma rację" jest zabójcza, jeśli chodzi o gust. Polacy mają fatalny gust. Widać to po tym, w czym chodzimy, co oglądamy, czym jeździmy i dokąd podróżujemy. Statystyczny Kowalski wybierze kino z głupim filmem, który otrzymał więcej gwiazdek w rankingu od innych Kowalskich bez gustu. Opera i teatr są dla frajerów, trzeba sie wystroić i iść jak sztywniak na nudne przedstawienie. Muzykę pozwolę sobie pominąć, poza radiem i tym, co znajdziemy na bannerach reklamych to przeciez nic innego nie istnieje, prawda? Jadąc na wycieczkę Kowalski wybiera do bólu nudne i najczęściej powtarzające się miejsca: Hiszpania, Grecja, Egipt, Teneryfa - bo o tym słyszał, na innych Kowalskich zrobi to wrażenie. A Chiny, Argentyna, Brazylia, Czarnogóra, Rumunia? Miejsca o wiele ciekawsze.
Przechodząc do wyborów materialnych, Kowalski ubierze się w cokolwiek, może być i z bazaru. Nie mówię, że ja ubieram się tylko w Bytomiu, bo i na bazarze można znaleźć okazję - jednak Kowalski wyłącza tam swój gust i kupuje dżinsową koszulę lub skórzaną czapkę. Kupując auto, na pewno kupi nudne z małym silnikiem benzynowym, wiekszym z gazem lub diesla. I zapewne niemieckie, co tłumaczy znikanie z giełd w pierwszej kolejności takich śmieci jak stare wypucowane passaty i golfy, ewentualnie ople i audi.