piątek, 14 maja 2010
Danonek dla głupiego dziecka od głupiej mamusi
Rozpisałem się, a miało być o Danonkach, głównie o mocno reklamowanych produktach firmy Danone: rzeczone oraz Actimel. Pierwszy z nich, specjalnie wystosowany by wspomagać rozwój dzieci, blablabla... Wytworzone przez niedorozwój speców od reklamy slogany wciskają kit, że jak mi dziecko rośnie, to organizm jest na tyle debilny, iż wydłużając kości zapomni o tym, by mieć wapno i inne niezbędne minerały w zapasie. Bo jak wiesz, rodzisz się z zapasem wapna i żeby kości były zdrowe, musisz Danonki wsuwać, bo kości są z ciasta i ubytki w nich są nieuniknione! Ktokolwiek w to wierzy, jest w mylnym błędzie... Za czasów mojego dzieciństwa jedynym danonkiem czy jogurtowym rarytasem był waniliowy serek homogenizowany albo twaróg ze śmietaną na słodko. A jaki wtedy byłem szczęśliwy, mimo że nie dołączano mi patyczków, naklejek, zabawek...
Kolejne poronienie dział marketingu ma za sobą, jest nią reklama Actimela. "70% odporności bierze się z brzucha, a tam działa Actimel". Celowe tu jest nawiązanie, że działa on w brzuchu, a jeszcze bardziej celowe jest to, że nie powiązują go w ogóle z odpornością, bo to PKT (pilotowy klikacz telewizyjny) sobie sam w całość zlepi. Jakie może być działanie Actimela? Np. uczucie sytości. Działa w brzuchu? Działa. Można jeszcze obstrukcje dostać, ale wtedy to actimel już więcej organów pobudza. Ale że na odporność dziala? Nieee, my tak nie mówiliśmy.
W reklamie Danio mamy przykład do kogo adresowane są produkty Danone. Młody chłopak podchodzi do lodówki i stwierdza, że nie ma nic do jedzenia, a od tyłu zaczyna dobierać się do niego pluszak. Jest to rodzina daleka od oświecenia intelektualnego, skoro leży taka pyszna kiełbasa, a on jej nie tknie. Rozważam też opcję, że rodzice go nie kochają i każą mu jeść Danio, a sobie zostawiają lepszą kiełbaskę. Ostatecznie wersja ultimate: "i tak masz raka, szkoda Ci mięso dać i zdrowo odżywiać".
sobota, 16 stycznia 2010
Nie chcę 3D
Zostałem zaciągnięty do kina na projekcję 3D, wychwalanego i zbierającego wszelkie słuszne lub nie nagrody - Avatar.
Nigdy bardziej nie cierpiałem w Multikinie. Już sam fakt używania okularów wielorazowego użytku mówi za siebie, jak brudne i zużyte były. Efekt 3D zrobił na mnie wrażenie "łaaał" przez pierwsze 5 sekund. Dosłownie! Całą przyjemność oglądania filmu zabiła niewygoda gadżetu. Czy nie można projektując wymyślić czegoś, co się wygodnie będzie nosiło? 1/3 filmu byłem zmuszony oglądać w "dwuwymiarze", zresztą sam film w wielu momentach trójwymiarowy nie był. Być może duża styczność z gadżetami złagodziła "łał" oczekiwane przez producentów od zwykłych zjadaczy chleba.
Na pewno nie trzeba być ekspertem ani profesorem, by wysnuć wniosek, że 15 czy 20 minut reklam przed filmem zaowocuje tym, że bardzo dobrze zapamiętam, czego nie kupować po wyjściu z seansu. M.in. Opel i Goplana mieli w tym swój udział, że ich produkty w już ogóle nie są brane pod uwagę, za to, że mi trują przed seansem swoimi wyrobami. Reklamy mam w TV i to bez specjalnej dopłaty. Płacisz, nie wymagaj, cierp.